Zbliża się 562 rocznica tragicznej śmierci Andrzeja Tęczyńskiego. Przypominamy więc jego postać i dramatyczne okoliczności jego zamordowania w Krakowie.

Andrzej Tęczyński – pogrobowy syn Andrzeja z Tenczyna – uczestnika bitwy grunwaldzkiej – zyskał sławę jako waleczny rycerz i  energiczny dowódca wojskowy. Jego  męstwo, brawura i niezłomność  w walce były doskonałymi przymiotami na polach bitewnych, na których odnosił błyskotliwe sukcesy. Nieposkromiony temperament i porywczy charakter stały się jednak przyczyną jego tragicznej śmierci, zadanej mu przez rozwścieczony tłum krakowskich mieszczan.

W czwartek 16 lipca 1461 r. Andrzej przyjechał do Krakowa po odbiór od płatnerza Klemensa zbroi, którą oddał do naprawy w związku z przygotowaniami do generalnej wyprawy wojennej przeciw Krzyżakom.  Niezadowolony z wykonanej pracy poróżnił się z rzemieślnikiem o wysokość zapłaty. W przypływie gniewu spoliczkował go w jego własnym warsztacie, a następnie udał się ze skargą na ratusz. Rajcy chcący rozsądzić sprawę, musieli jednak przesłuchać również stronę przeciwną. Wysłali więc pachołka z poleceniem sprowadzenia Klemensa w celu poznania jego wersji wydarzenia. Tymczasem Tęczyńskiemu znudziło się czekanie na  przybycie płatnerza. Być może uznał również konfrontację z rzemieślnikiem za ujmę dla swojego honoru. Pech chciał, że gdy opuścił ratusz i przechodził ulicą Bracką, ponownie natknął się na Klemensa idącego z wysłanym po niego pachołkiem. Po krótkiej wymianie zdań z rzemieślnikiem, Andrzej zapłonął takim gniewem, że rzucił się na niego wraz z synem, przyjaciółmi i służbą, bijąc na ulicy do nieprzytomności kijami i gołymi mieczami. Wkrótce potem wyszedł na rynek i demonstracyjnie przechadzał się wśród zgromadzonych, rozzłoszczonych mieszczan, domagających się od rajców jego ukarania. Prowokował tłum, który na głos dzwonu bijącego z wieży kościoła Mariackiego napływał rozjuszony na rynek z bronią w ręku. Mający zwyczaj bezpardonowego traktowania mieszczan Tęczyński, nie zdał sobie na czas sprawy ze śmiertelnego niebezpieczeństwa, w jakim się znalazł. Zrozumiał że jest w kłopotach dopiero wtedy, gdy rozwścieczona gawiedź ryczała jak dzikie zwierzę, pałając żądzą krwi i gotując się do linczu. Widząc to, Andrzej wraz z synem i grupą przyjaciół, chyłkiem uciekli do kościoła Franciszkanów, gdzie ukryli się w wieży, licząc że w niej będą bezpieczni. Kościelna dzwonnica była dość dobrym schronieniem; wąskie przejście prowadzące na jej  szczyt sprawiało, że przewaga liczebna tłumu traciła na znaczeniu. W przypływie paniki Tęczyński postanowił ją jednak opuścić, licząc że znajdzie w kościele inną, pewniejszą kryjówkę.

Rozszalały tłum, nie bacząc jednak na sakralny charakter miejsca, dopadł go w kościelnej zakrystii i tam brutalnie zabił. Martwego Andrzeja, z rozpłataną czaszką i wyszarpaną brodą,  wleczono następnie kanałem ulicznym na rynek krakowski, pastwiąc się nad nim nawet po śmierci. Tłum zaciągnął uwalane w błocie, pokłute i zakrwawione ciało pod ratusz, gdzie porzucił je i pozostawił na publicznym widoku. Pod ratuszem Andrzej leżał przez dwa dni, trzeciego dnia przeniesiono go do kościoła św. Wojciecha. Dopiero czwartego dnia Tęczyńskim pozwolono zabrać zwłoki swego pobratymca i zorganizować mu  godny pochówek.  

Towarzyszom Andrzeja, którzy przez całą noc bronili się w kościelnej wieży, udało się przeżyć  zamieszki. Opuścili oni schronienie nazajutrz, po tym jak otrzymali od mieszczan gwarancję bezpieczeństwa. Syn Andrzeja, który podczas rozruchów również opuścił dzwonnicę, cudem uniknął śmierci. Młody Tęczyński uszedł cało jedynie dzięki pomocy pewnej wdowy, która ukryła go w piecu chlebowym, czym zmyliła czujność poszukujących go prześladowców.

Śmierć Andrzeja była wielkim upokorzeniem dla potężnego – możnowładczego rodu Tęczyńskich. Zgromadzili oni na zamku Tenczyn grupę mścicieli i podjęli przygotowania do wymierzenia sprawiedliwości mieszczanom krakowskim. Dysponując dwiema chorągwiami wojsk szykowanymi przez Andrzeja do wymarszu przeciwko Krzyżakom, byli gotowi do ataku na Kraków.  Nie doszło do niego tylko za sprawą królowej Elżbiety Rakuszanki, która pod nieobecność króla siedmiokrotnie wysyłała do Tęczyńskich swoich dworzan w celu powstrzymania planowanego oblężenia miasta. Również król Kazimierz Jagiellończyk kilkakrotnie wysyłał spod Inowrocławia do Tenczyna posłów z listami, w których gwarantował, iż osobiście osądzi winnych śmierci Andrzeja. Ostatecznie Tęczyńscy odstąpili od samodzielnego wymierzenia miastu kary i postanowili dochodzić sprawiedliwości na drodze sądowej. Na ławie oskarżonych zasiadł burmistrz, trzech radnych i pięciu rzemieślników – niejako w zastępstwie zbiegłych, bezpośrednich sprawców morderstwa. W wyniku postępowania oskarżonych uznano winnymi zamknięcia bram miasta, włamania do kościoła, zabicia Andrzeja Tęczyńskiego oraz znieważenia jego ciała, skazując na śmierć. Ścięcie sześciu osób z rady i pospólstwa odbyło się na Wawelu pod basztą Tęczyńskich w dniu 15 stycznia 1462 roku. Pozostali trzej skazani zostali wydani Tęczyńskim jako gwaranci zapłaty przez miasto ustalonego wcześniej zadośćuczynienia. Przetrzymywano ich w zamku Rabsztyn do  następnego roku, kiedy to po wywiązaniu się miasta ze zobowiązań, zostali zwolnieni.

 

Projekt zrealizowano dzięki dofinansowaniu z Gminy Krzeszowice