Legendy związane z zamkiem Tenczyn stanowię część naszego dziedzictwa i świadczą o kulturotwórczej roli obiektu dla lokalnej społeczności.  Dlatego więc przedstawiamy jedną z nich którą jest:

Legenda o tęczyńskich skarbach

Opowieści o skarbach ukrytych w podziemiach Tenczyna od pokoleń krążyły wśród mieszkańców wsi leżących w jego pobliżu. Bogactwa te miały być tak ogromne, że śmiałek który zdobyłby je, do końca życia opływałby we wszelkie dostatki, a i tak nie zdążyłby przetracić nawet połowy z nich. Mówiono, że tęczyńskie skarby zdobyć może tylko ten, kto nie zna uczucia strachu i że dopóki taki człowiek się nie narodzi dopóty pozostaną one nietknięte. Wielu było odważnych którzy próbowali odnaleźć zamkowe piwnice, ale żaden z nich nie ośmielił się do nich wejść. Na głos dobywającego się z wnętrza lochów skowytu pochodzącego jak gdyby nie z tego świata, od którego ziemia drżała pod stopami, najwięksi zuchwalcy uciekali w popłochu nie oglądając się za siebie i już nigdy na Tenczyn nie wracali.

Znalazł się jednak pewien chłopak, który za nic miał opowieści starych ludzi o tajemnych siłach strzegących legendarnych skarbów i nie bacząc na ich przestrogi zdecydował, że zamkowe piwnice przeszuka i ukryte w nich kosztowności wydobędzie. Na Tenczyn postanowił pójść o północy, chcąc pokazać że niczego się nie boi i nawet noc w ruinach nie jest mu straszna. Drogę do zamku odnalazł łatwo, gdyż srebrna tarcza księżyca w pełni oświetlała wijącą się przed nim leśną ścieżkę. Stanąwszy u bram zamku bardzo się jednak zdziwił, wrota warowni były bowiem pięknie przystrojone, jak gdyby na powitanie dostojnego gościa, a korytarz prowadzący do jej wnętrza oświetlony był płonącymi pochodniami. Świetlista aleja zawiodła chłopca wprost do nakrytych czerwonym suknem schodów ginących w czeluściach lochów.

Zuchwały młodzieniec bez wahania zszedł po nich w dół by natychmiast znaleźć się w pierwszej piwnicy. Pełno w niej było drogocennych szat z atłasu i jedwabiu oraz drogich sprzętów. Pilnowały ich jednak trzy duże czarne psy, które warczały groźnie i wydawało się że lada chwila rzucą się na chłopca. Ten jednak nie uląkł się strażników lochu. Zawołał na psy łagodnie, wyciągnął do nich rękę i pogłaskał je po potężnych łbach. Po chwili trzy bestie leżały pokornie u stóp chłopaka liżąc jego dłoń i czekając na jego rozkazy. Młodzian zauważył jednak, że przez pierwszą piwnicę można przejść do następnej, poszedł więc dalej stąpając po czerwonym suknie by wnet znaleźć się w drugim lochu. Ten wyładowany był beczkami i skrzyniami pełnymi srebrnych monet, wśród których leżały drogie srebrne naczynia. Na ich straży stały trzy czarne psy, dużo większe od poprzednich, szczerzące potężne białe kły i toczące pianę z pysków. I tych chłopak się jednak nie przestraszył. Bez obaw wyciągnął do nich dłoń i pogłaskał po łbach, czym natychmiast okiełznał ich wściekłość. Po chwili wszystkie trzy psy łasiły się do niego pokornie jak gdyby właśnie przyszedł ich długo wyczekiwany pan. Wśród stosów srebra chłopak wypatrzył jednak przejście do kolejnej, jeszcze głębszej piwnicy. Pomaszerował więc do niej  bez wahania, krocząc śmiało po alei z czerwonego sukna rozwiniętej przed nim jak przed jakimś księciem. Na progu trzeciej piwnicy chłopca oślepił blask gór złota usypanych po sam jej sufit. Beczki i skrzynie pękały pod naporem złotych monet a drogocenne naczynia piętrzyły się w stosach, które zdawały się nie mieć końca. Kosztowności pilnowały jednak trzy jeszcze większe czarne psy o kłach ostrych jak noże, pazurach długich jak sierpy i ogromnych ślepiach nabiegłych krwią. Ujadały przy tym wściekle, a ich szczekanie brzmiało jak grzmoty potężnej burzy.

Na ich widok chłopiec uśmiechnął się jednak spokojnie, psy warczące po łbach pogłaskał i pomaszerował dalej po czerwonym suknie gdyż wiedział już, że droga wiedzie jeszcze dalej – do ostatniej, czwartej podziemnej komnaty.

Gdy do niej doszedł zrozumiał że dotarł do celu swej wyprawy. Oczom jego ukazały się bowiem skarby, o których mówiły legendy powtarzane w jego wsi od pokoleń. Piwnicę wypełniały sterty drogocennych kamieni, których blask był tak jasny jak lśnienie słońca w środku letniego dnia. Stosy usypane z różnokolorowych brylantów, rubinów i szmaragdów ledwo mieściły się w obszernym lochu długim na trzydzieści kroków i wysokim na trzech rosłych mężczyzn. Młodzieniec już miał się schylić po garść drogocennych kamieni gdy nagle u swych bosych stóp zobaczył pełzającą żmiję o oczach jak dwa diamenty jarzące  się zimnym światłem. Żmii tej chłopiec tak się przestraszył, że aż krzyknął z przerażenia odskakując od gada.

I w tej właśnie chwili zniknęły wszystkie skarby, zniknął dywan z czerwonego sukna a wokół zrobiło się ciemno i  strasznie. Chłopiec po omacku musiał szukać drogi wyjścia i z trudem wydostał się z piwnic, które były  już zupełnie puste.

Od tej pory nikt już nie próbował szukać tęczyńskich skarbów i choć wiadomo że istnieją to lepiej ich nie ruszać, bo jak dotychczas nikomu nie przyniosły one szczęścia.

 

 

 

Projekt zrealizowano dzięki dofinansowaniu z Gminy Krzeszowice